Umowa wdrożeniowa – kilka praktycznych rad
Przy okazji różnych spotkań branży IT jesteśmy pytani z Marcinem o to, co powinna zawierać dobra umowa na wykonanie i wdrożenie takiej lub innej aplikacji. Pytają programiści – to dobrze, bo przecież chodzi o zabezpieczenie ich interesów – aczkolwiek ich akurat przepisy prawne, przede wszystkim prawa autorskiego, chronią znacznie bardziej niż osoby nabywające (zamawiających) oprogramowanie. Pytają także nabywcy oprogramowania, co w ich przypadku jest w pełni uzasadnione, ponieważ w zasadzie każde ogólne uregulowanie kwestii związanych z zamawianym oprogramowaniem lub pominięcie określonych kwestii w umowie (o dzieło, wdrożeniowej, licencyjnej – nazwa nie ma większego znaczenia) działa co do zasady zawsze na ich niekorzyść.
Powyższe wynika z faktu, że prawo autorskie stawia w uprzywilejowanej pozycji twórcę w stosunkach umownych z zamawiającym utwór, a już w szczególności twórców programów komputerowych (często po tej stronie występują spółki – producenci oprogramowania, nierzadko o silnej pozycji rynkowej, które dzięki korzystnym dla nich przepisom prawa autorskiego zyskują jeszcze lepszą pozycję „przetargową” względem zamawiającego). Jak zatem zadbać o swoje interesy, gdy jest się zamawiającym oprogramowanie, a nie jest to sytuacja, w której musimy zaakceptować bez zastrzeżeń wzór umowy producenta oprogramowania?
Precyzyjnie określajcie w umowach wdrożeniowych wzajemne prawa i obowiązki stron i pamiętajcie o najważniejszym elemencie takich umów – specyfikacji technicznej (w przypadku prostszych umów ten dokument nie musi mieć tak szumnej nazwy, wystarczy nawet zwyczajnie nazwać go załącznikiem nr 1 lub dokumentacją techniczną. Najważniejsza jest jego zawartość, tj. wskazanie, możliwie szczegółowo, jakie parametry techniczne ma spełniać zamawiane oprogramowanie. Pamiętajcie jeszcze o jednej kwestii – postanowienia takiego załącznika i samej umowy powinny być spójne. Jeśli będziecie używać różnych terminów na określenie tych samych przedmiotów, czy też czynności w razie sporu będzie to zawsze działać na Waszą niekorzyść. Dobrze byłoby, aby prawnik nie był wyłącznie od 'napisania’ umowy, a spec od IT wyłącznie od załącznika technicznego. Trzeba zawsze pamiętać, że ewentualny pozew będzie zapewne oparty na dokumentacji technicznej, a nie umowie i taki podział pracy okaże się kompletną porażką). Im bardziej szczegółowa dokumentacja techniczna tym lepiej dla zamawiającego.
Co jeszcze na początek, żeby nie zanudzać czytelników w pierwszym poście poświęconym tej tematyce?
Może kilka słów wyjaśnienia odnośnie specyfiki samej umowy wdrożeniowej. Pamiętajcie, że sformułowanie 'umowa wdrożeniowa’ jest nazwą, której używa się zwyczajowo w odniesieniu m.in. do umów na stworzenie i zaimplementowanie oprogramowania komputerowego. W praktyce tego typu umowy łączą w sobie (o ile strony nie zdecydowały się na wariant odrębnych umów), postanowienia charakterystyczne dla umowy o dzieło [w zakresie stworzenia i wdrożenia oprogramowania], umowy o świadczenie usług [serwis powdrożeniowy, szkolenia pracowników zamawiającego], umowy o przeniesienie autorskich praw majątkowych albo umowy licencyjnej, niekiedy także umowy sprzedaży [jeśli umowa dotyczy także sprzętu komputerowego].
To, co może Wam się przydać przy redagowaniu umowy wdrożeniowej, znajdziecie także w poniższych postach:
- Na co zwracać uwagę zawierając umowy o przeniesienie autorskich praw majątkowych i umowy licencyjne? (część I),
- Na co zwracać uwagę zawierając umowy o przeniesienie autorskich praw majątkowych i umowy licencyjne? (część II),
- Na co zwracać uwagę zawierając umowy o przeniesienie autorskich praw majątkowych i umowy licencyjne? (część III),
- Na co zwracać uwagę zawierając umowy o przeniesienie autorskich praw majątkowych i umowy licencyjne? (część IV).